poniedziałek, 28 stycznia 2008

Pieski

No dobrze, po kilku dniach wreszcie mogę napisać coś o "naszych" szczeniakach. Wciąż są bardzo przestraszone i obserwują dokładnie wszystko wokoło, ale już się trochę przyzwyczaiły, że co jakiś czas pojawia się jakiś człowiek. Matka jednak nie jest tak ufna jak młode. Dostała kilka razy jedzenie (głównie ser, chleb, trochę wędliny) i oczywiście zjadła wszystko, ale nie było szans by się do niej zbliżyć, od razu uciekała. Kiedyś nawet widzieliśmy jak przytargała skądś zamkniętą paczkę z ciastkami, więc chcieliśmy jej pomóc w otwarciu. Była tak nieufna, że zabrała paczkę w odległe miejsce i tam męczyła się z otwarciem. Cóż ciągle jest wychudzona i osłabiona. W pewnym momencie Bazil chciał złapać jednego ze szczeniaków, zerwała się z trawy na której leżała jakieś trzydzieści metrów od nich i podbiegła jakby chciała walczyć, ale ostatecznie uznała, że jest zbyt słaba i nie poradzi sobie z dużo większym "napastnikiem" i odbiegła. Nie było żadnej reakcji ze strony Bazil'a na to, że podbiegła bo nawet jej nie widział, więc to tym bardziej wskazuje, jak wycieńczone jest to zwierze...


Co jakiś czas ją dokarmiamy, a i szczeniaki dobierają się ostrożnie choć łapczywie do małych kawałków chleba, ale tak naprawdę wiele nie możemy zrobić. Takich psów są tutaj setki... Smutne.

środa, 23 stycznia 2008

Szczeniaki

Zobaczyłem Ją pośrodku hali. W miejscu, gdzie Hindusi jedzą. Szukała. Węszyła. Za czymkolwiek. Wychudzona całkowicie. Skóra i kości. I obwisłe sutki zupełnie bez mleka. Zalękniona. Uciekająca przed wszystkim. Nawet przed przyjazną ręką.


Później dowiedziałem się o szczeniakach. Wystraszona piątka. Biegająca po hali, ale zawsze w okolicach bramy. Ukrywająca się w cieniu nie do końca zamkniętego kanału, gdy sytuacja wydawała się "niebezpieczna", czyli przez większość czasu. Wyglądało na to jednak, że są w dobrej kondycji. Znacznie lepszej niż matka.


Nie napiszę co dalej. Mam przeczucie, że historia jeszcze się nie skończyła...

piątek, 18 stycznia 2008

Atak pająków

Zostałem wczoraj zaatakowany przez stado pająków ;-)


Nie było ono może wielkie, bo liczyło tylko jakieś trzydzieści sztuk, ale jednak ;-P Oczywiście nie były to zmutowane olbrzymy, tylko małe może dwumilimetrowe pajączki, ale pojawiły się nagle "znikąd".


No, ale od początku... Wieczorem, po pracy stwierdziłem, że obejrzę sobie film, a że było ciemno na dworze już to tym lepiej, bo się nic nie bedzie na ekranie odbijać. Minęła może godzina, gdy film się skończył (seriale tasiemcowe takie juz sa ;-P) i włączyłem światło. W rogu pokoju, gdzie stoi szafa i obok plecak, zobaczyłem cała masę małych delikatnych sieci z poruszającymi się po nich mini-pajaczkami... Akcja była natychmiastowa - spray owadobójczy w dużych ilościach we wszystkie miejsca, gdzie robale lubią przebywać - pod szafę oczywiście i za nią, pod kanapę, wokoło okna... Nie minęło pięć minut i zobaczyłem ledwo chodzącą "mamuśkę" pajęczyce wychodzącą spod szafy. Być może hindu i buddyści mnie przestaną lubić, ale potraktowałem ją dodatkową porcją środka z puszki.


Cała akcja zbrojna nie trwała nawet dziesięciu minut. Potem zaczęło się poszukiwanie ewentualnego źródła zagrożenia. I szybko je znalazłem widząc grupkę mrówek przeprawiających się przez niewielki otwór we framudze okna. Z braku laku (jak to się mówi ;-) do zaklejenia użyta została guma miętowa, wepchnięta w całości w otwór. Dziś juz ładnie zaschła maskując cały otwór miedzy kafelkami... Pająki, mrówki i inne robalki nie mają już dostępu do mojego pokoju. Żeby to tylko było takie łatwe z komarami…

wtorek, 15 stycznia 2008

Człowiek pająk

W Polsce za takie mycie okien biurowca ktoś poszedłby siedzieć ;-) Facet wyszedł na parapet przez jedno z otwartych okien i całkowicie bez zabezpieczenia mył okna od zewnątrz, a stał jakieś trzy metry od okna przez które wyszedł. Po drodze miał też murek oddzielający od siebie dwa okna :-D Czysta porażka systemu na ośmiu metrach od ziemii...

środa, 9 stycznia 2008

Monachium i Emiraty

Nie mam ochoty omawiać kolejnej dłuugiej podróży do Indii, wrzuciłem jednak kilka zdjęć lotniska w Monachium (tak żeby wytrawne oko architekta miało co pooglądać). Jednocześnie tym razem lecąc przez Dubaj nie miałem ochoty ominąć zrobienia jakiegoś "spektakularnego" zdjęcia i wziąłem ze sobą aparat. Nie udało się wprawdzie złapać niczego wyjątkowo interesującego, ale przynajmniej nie straciłem szansy, a do tego lecąc na wysokości 10000 metrów statki płynące po morzu arabskim wyglądały jak zawieszone na żyłkach w idealnie błękitnej próżni (szkoda, że zdjęcia tego nie oddają...)


Emiraty z lotu ptaka


Munich Airport

niedziela, 6 stycznia 2008

KoNeg

Nie samą pracą i dalekimi podróżami człowiek żyje... czasem krótkie podróże też są wskazane, na przykład do Ciążenia pod Poznaniem na KoNeg ;-)


I jak zwykle AEGEE rządzi! :-P


KoNeg 2008