środa, 28 stycznia 2009

Bo melon żółty jest...

Już dłuższy czas temu stwierdziłem, że odświeżę sobie w pamięci smak żółtego melona i zaraz po tym postanowieniu zakupiłem rzeczony owoc ;-) Niestety musiał on poczekać w lodówce jakiś tydzień, bo jakoś tak stwierdziłem nagle, że jednak nie mam ochoty zjadać go natychmiast... ;-) i wczoraj przyszedł ten dzień.


Jak zwykle najpierw nastąpiły pełne przygotowania (w tym przypadku wyciągnięcie melona z lodówki i sięgnięcie po właściwy nóż ;-) które zostały uzupełnione późniejszą konsumpcją.


Znam kilka osób, które żółtego melona wprost uwielbiają i niczego im nie umniejszając, po raz kolejny stwierdziłem, że to jednak nie jest mój smak... Dla mnie melon smakuje jak żółty, lekko słodki ogórek (zresztą jak się przypatrzycie pestkom w melonie i ogórku zielonym to są one nawet podobne ;-) i myślę, że tak już to pozostanie. Nie chodzi o to, że jak go podadzą gdzieś to nie wezmę do ust, bo jest 'beee', tyle tylko że następnym razem, gdy będę stał w sklepie i zastanawiał się jakie dziś owoce wziąć to po żółtym melonie moje oczy tylko przemkną, by się zatrzymać na czym innym :-)


Mimo wszystko nie żałuję zakupu i konsumpcji. Moja pamięć smaku i wrażeń została odświeżona, a prywatna encyklopedia owoców uzupełniona o kolejną pozycję :-)


Ciekawe jaki owoc będzie kolejny... Na mojej liście na razie czekają:

  • liczi (spożywane dość często, ale na razie nie opisane)

  • dragon fruit :-)

  • awokado

  • ...

  • Jakieś inne propozycje...?

wtorek, 20 stycznia 2009

Gimnastyka karoseryjna

Znacie zapewne wiele rodzajów gimnastyki jaką można uprawiać, chociażby gimnastyka artystyczna, sportowa czy też korekcyjna. Ja natomiast od pewnego czasu dość regularnie uprawiam gimnastykę karoseryjną :-) Co to takiego zapytacie. Otóż gimnastyka karoseryjna to taki styl dowolny, czasami zahaczający trochę o gimnastykę artystyczną ;-) i nie mający właściwie żadnych specjalnych zasad. No może poza ogólnymi zasadami bezpieczeństwa, ale o tym za chwilę...


Na czym właściwie to polega? Sprowadza się to głównie do wsiadania i wysiadania (bądź też w tzw. "przypadkach wysokościowych" wspinania się i wyskakiwania) do karoserii samochodowej znajdującej się wciąż na linii produkcyjnej, w formie w pełni nie dokończonej i w trakcie rozbudowy ;-)


Pytanie kolejne jakie można postawić brzmi "a dlaczego w ogóle można uznać to za sport wyczynowy i czy przypadkiem nie zgłosić tego faktu do Komitetu Olimpijskiego?". No cóż z tą olimpiadą to może nie przesadzajmy, bo nie ma zbyt wielu zawodników uprawiających tą dyscyplinę (zła promocja?), ale przyznać trzeba, że jest to sport widowiskowy :-)


Wyobraźcie sobie bowiem:

1. wersja dla kobiet - atletycznie zbudowanego (i oczywiście przystojnego!) faceta, wyginającego się w łuk tu i ówdzie w trakcie przechodzenia pod rozpórkami dachowymi; napinającego bicepsy w trakcie podciągania się z pozycji półleżącej do pozycji półstojącej z następującym po tym piruetem o 180 stopni tylko na palcach stóp (w butach ze stalkapą!) i wciąż w pozycji nie całkiem stojącej; bądź też spinającego pośladki w trakcie nieoczekiwanego zachwiania, gdy natrafi na przeszkodę, której "w tym miejscu miało nie być!" (np. 2 cm śrubę, która normalne buty przebiłaby w pół sekundy :-D)

2. wersja dla mężczyzn - jakiegoś śmiesznego kolo, który dziwnymi ruchami porusza się w tym stalowym pudle, które kiedyś w przyszłości stanie się lśniącym wartburgiem, trabantem bądź zastavą :-D (ups przepraszam, trabant był plastikowy :-D). "No rusz się facet! Co za łamaga! Ruszasz się jak moja babcia o lasce! Zabierzcie tego faceta to sam mu pokaże jak to się robi!" i tym znacznie bardziej okraszone w słowa teksty zapewne by padały w trakcie oglądania mistrzostw świata, więc oszczędźmy panom stresu i zostawmy gimnastykę karoseryjną tylko w formie amatorskiej (choć jakby na to nie patrzeć, ja uprawiam ją "zawodowo" czyli w pracy ;-D)


Jak już wcześniej nadmieniłem w trakcie uprawiania gimnastyki karoseryjnej należy zachować pewne zasady bezpieczeństwa, by np. nie zostać oskalpowanym przypadkiem przez pojawiającą się nagle przed czołem ostrą jak brzytwa rozpórkę dachową lub nie rozbić sobie czaszki o zgrzewarkę, która w magiczny sposób przeniosła się akurat nad twoją głowę w trakcie gwałtownego wstawania. Tak więc zasada pierwsza (kolejność przypadkowa) "pamiętaj by nosić twardą czapkę". Zasada druga "rękawiczki kevlarowe się przydają", a z braku tychże jakiekolwiek inne. Zasada ta jest najczęściej łamana, bo komu się chce wkładać rękawiczki na 30 sekund akrobatyki :-) Rękawiczki są ważne by się nie przeciąć do kości (no dobra trochę przesadzam) na wszelkich krańcach karoserii (których wcale tak mało nie ma :-). Przeciąć się wyjątkowo łatwo, a goi się dłuugo. Zasada trzecia "patrz gdzie stajesz, a o klękaniu to nawet nie mówię" ważna ze względu na łoża fakira w postaci wystających kołków i pałętające się czasem plamy oleju do wytłaczania blach :-) Oczywiście zasada ta dotyczy także siadania choć to jest już uwzględnione w domyśle... Ostatnia choć nie mniej ważna zasada (i mam nadzieje nie wymagająca specjalnych wyjaśnień) brzmi "miej oczy dookoła głowy, a w d... w szczególności" i ma zastosowanie do wszystkich powyższych i zapewne jeszcze kilku, których tu nie wymieniłem, a można dodać do spisu... :-D


Mam nadzieję, że ta krótka notka choć trochę przybliżyła Wam tajniki tego jakże wspaniałego sportu i kto wie może kiedyś to jednak trafi na olimpiadę :-D Narazie jednak noszę się z pomysłem przygotowania hasła dla wikipedii pt. Gimnastyka karoseryjna, myślicie że to dobry pomysł? :-D