poniedziałek, 25 maja 2009

Ręce na ścianie

Spojrzałem w kierunku lustra, wiecie tego wielkiego, w drzwiach przesuwnych. Spojrzałem na nie leżąc na łóżku. Czytając. Światło wieczorne ułożyło się idealnie padając na ścianę i odbijając się fajnie w lustrze... mnie jednak zainteresowało coś innego. Coś czego w normalnych okolicznościach nie widać. Coś co jest tylko bardzo delikatnym odbiciem, widocznym tylko przy odpowiednim świetle i bardzo ostrym kącie patrzenia... ślady... ślady dłoni... W jednym miejscu bardzo zagęszczone, jakby przebywały tam często i intensywnie. W kilku innych miejscach pojedynczo jakby to nie było TO miejsce. Zbyt blisko okna może... Dłonie zniknęły równie szybko jak się pojawiły... Zniknęły wraz z zachodzącym słońcem...

niedziela, 24 maja 2009

Odzyskując "utracone" szczyty

Piszę to dopiero dziś choć już tydzień minął (zresztą jak z bicza strzelił...) ale i tak muszę to zrobić ;-) Cóż, zeszły weekend to było to co Tygryski lubią najbardziej... aktywność, aktywność i jeszcze raz góry ;-) Byłem w górach dwa razy, a można by nawet powiedzieć, że trzy, choć o tym za chwilę.


Co zapewne uznacie za niemożliwe, miałem w zeszłym tygodniu cztery dni wolnego w tym calusieńki weekend i wykorzystałem tą sytuację na maxa. Czwartek był odpoczynkowo-organizacyjny. Musiałem pozałatwiać kilka drobnych zaległych spraw, ale od piątku się już zaczęło... Od samego rana na wysokich obrotach... Najpierw do Katowic na badanie krwi, potem zaległe śniadanie (naczczo musiałem być :-/) i od razu na pociąg. Kierunek Wisła Głębce :-) Na pierwszy ogień w tym roku wziąłem sobie Stożek (tzw. Wielki, choć nie wiem dlaczego). Przyjemna górka, jeszcze przyjemniejsza trasa. Oczywiście już na pierwszym podejściu usłyszałem lokomotywę z własnych płuc, ale dało się znieść i przy regulowanym tempie wszedłem na górę w przepisowym czasie. To było to! Świeże powietrze, spokój i cisza gór, świergolące ptaki. Po prostu nasz polski raj nr 1 tego weekendu :-)


Dzień kolejny czyli sobota też już był zaplanowany do marszo-biegu jakby zapewne Kasia go nazwała :-) Po raz kolejny góry, tym razem jednak nie sam :-) Wraz z Kasią i Beatką wyjechaliśmy rano w kierunku Bielska, najpierw zobaczyć jak tam trawa na ogrodzie w Kozach (meeeee :-D), a stamtad już prosto na szlak. Szlak bardzo prosty i przyjemny, a jednak dał nam trochę w kość (Kasiu, następnym razem mów jeśli idziemy za szybko :-) W każdym razie zdobyliśmy kilka szczytów, zrobiliśmy sobie kilka zdjęć nad międzybrodzką tamą i szczęśliwi wrociliśmy do Gliwic, zahaczając na chwilę na bardzo dobry obiad w restauracji stylizowanej na wiejską chatę (niestety nie pamiętam nazwy ;-)


Niedziela również była dla mnie pagórkowa. Bez chodzenia jednak. Czysty wypoczynek i obcowanie z naturą. Wybraliśmy się niewielką grupą do Nagodzic w Kotlinie Kłodzkiej, jakieś 280 km od Gliwic. Wspaniałe miejsce, z jeszcze lepszymi widokami. Chciałoby się tam zostać znacznie dłużej niż te kilka godzin, jednak to już końcówka tego aktywnego weekendu i trzeba wracać do domu, i niestety już w poniedziałek do pracy... Kto wie jednak, może kiedyś postawię sobie dom w takim miejscu jak Nagodzice...

środa, 13 maja 2009

< przytul >

Co dla Ciebie oznacza "przytulić się"? Dla mnie oznacza przyjaźń, zaufanie, chęć przebywania właśnie z Tobą i podziękowanie za spędzony czas. Znaczy bardzo dużo, ale jednocześnie "tylko tyle" :-)


Nie lubię przytulania "na odległość". Jest dla mnie nienaturalne i już wolę proste lecz szczere podanie ręki niż "wymuszony" uścisk. Jeśli nie chcę się przytulić wyczujesz to od razu. Będziesz wiedzieć.


Gdy się przytulam robię to szczerze, a naprawdę bardzo lubię się przytulać :-)

czwartek, 7 maja 2009