Godzina 2:30 w nocy. Zadzwonił budzik. Zerwałem się z łóżka i szybko dokończyłem resztki pakowania
Godzina 3:00. Mój transport na lotnisko powinien już tu być. Cóż dam mu jeszcze parę minut, w końcu aż tak się nie spieszę.
Godzina 3:30. Pierwsza próba dodzwonienia się do Paresha. "The Airtel phone You want to reach is now out of the network. Please call later". Grr, zaczynam być wkurzony.
Godzina 3:45. Dzwonie do Wolfganga. Po długim oczekiwaniu w końcu się odzywa. Obiecuje pomóc w kontakcie z firmą transportową, ale może być z tym problem, bo właściciel mówi tylko w hindi.
Godzina 3:55. Wolfgang oddzwania. Telefony Paresha i innych hindusów są wyłączone (chyba mają tu manię wyłączania telefonów na noc). Wolfgang proponuje czekać ile się da i jeśli samochód nie przyjedzie to wymyślimy coś rano.
Godzina 5:00. Po dwugodzinnym bezcelowym oczekiwaniu i kilkunastu próbach dodzwonienia się do Paresha rezygnuję, zamykam drzwi do domu i idę spać. Pomyślimy rano.
Godzina 6:40. Dzwoni telefon. Paresh pyta się co się dzieje. Szybka wymiana telefonów z kierowcą i ze mną, i okazuje się, że kierowca całą noc stał przed bramą osiedla i za dwie minuty będzie pod domem. Załamać się idzie z ludźmi w tym kraju...
Godzina 6:45. FACET GRZEJ ILE FABRYKA DAŁA, MOŻE ZDĄŻYMY!
Godzina 8:15. Rekordowy czas na trasie zdał się na nic wobec korków w Bombaju. Stoimy. Ślamazarnie jedziemy do przodu.
Godzina 9:55. Samolot wystartował dziesięć minut temu. Dojeżdżam na lotnisko. I tak bym potrzebował jakiejś godziny na Check-in, więc bym nie zdążył. Spokojnie udaje się do - znanego już z czasów mojej choroby - biura Emiratów i po półgodzinnej rozmowie telefonicznej z biurem obsługi klienta udaje mi się zmienić lot na dzień następny. Wprawdzie z dodatkowymi utrudnieniami w Monachium, ale jednak. Decyduje się wracać do Pune.
Godzina 11:25. Pierwsze objawy zmęczenia kierowcy, czyli przymykające się oczy. Po kolejnych czterdziestu kilometrach wymuszam na nim przystanek w barze przy autostradzie i wypicie herbaty. Ożywia go to nawet ładnie i kontynuujemy podróż.
Godzina 14:00. Dojeżdżam do domu w Five Gardens i pierwsze co robie to coś do jedzenia, bo nie jadłem od wczorajszego wieczora...
Hindusi mają swoje powiedzenie (zresztą używane również w programach Discovery Channel) - "Incredible India". Ma ono bardzo pozytywny wydźwięk i pokazuje piękno Indii. My jednak zapożyczyliśmy je sobie i używamy w całkowicie odwrotnym kontekście, a dzisiejszy dzień to stuprocentowo Incredible India
Poniżej zdjęcie zakorkowanego wjazdu do Bombaju :-)