sobota, 24 lutego 2007

Następne tłumaczenie

Pojawiło się tłumaczenie w Swahili, za które chciałbym podziękować Adidi :-P


Kolejne tłumaczenia już wkrótce, w końcu kolejne wyjazdy przede mną...

środa, 21 lutego 2007

Krzyż Południa

Hehe, żartuję. Nie będzie o krzyżu południa. Właśnie wróciłem z pożegnalnej imprezy i powiem jedno... naprawdę będzie mi brakować Południowej Afryki, a dokładniej ludzi, których tutaj spotkałem, i z którymi naprawdę się zaprzyjaźniłem. Nie jestem wprawdzie fanem piłki nożnej, ale rok 2010 i mistrzostwa świata chyba będą dla mnie dobrym pretekstem, by tutaj wrócić choć na krótki czas.


Guys, I know that you don't understand polish but you have to learn it! So you can understand what I'm talking about. I'll miss you, but some day... u know :-)


Remember - Dzień dobry, and take care of this @#$% cars :-P

wtorek, 20 lutego 2007

Ocean Basket

Jeśli będziecie kiedyś w Port Elizabeth koniecznie zajrzyjcie do Ocean Basket. To najlepsza restauracja z owocami morza jaką można spotkać na Eastern Cape. Za ok. 70 randów (30 zł) dostajecie "Platter for 1", a na nim rybę, kalmary, ośmiorniczki, ostrygi i krewetki, wszystko pięknie grillowane i z dodatkiem świetnego sosu. Palce lizać :-D

Boso, ale w ostrogach

Afryka Południowa to naprawdę wyjątkowy kraj. Obywatele posiadają tutaj prawo do poruszania się (pieszego :-) po każdej istniejącej drodze publicznej. Każda taka droga - włącznie z autostradami - posiada tak zwany żółty pas, czyli linię za która iść, biec, czołgać się lub też poruszać w dowolny sposób może każdy. I wcale nie dziwny jest widok biegnącego po autostradzie takim pasem bosego afrykańczyka.


I pamiętajcie - jeśli przypadkiem potrącicie kogoś na żółtym pasie to niezależnie od okoliczności wina leży po stronie kierowcy.

sobota, 17 lutego 2007

Wypadek

To nie mogło być przyjemne dla kierowcy... Ciężarówka skosiła ogromny kratownicowy słup elektryczny (nie wiem jak to inaczej nazwać, ale tutaj macie obraz poglądowy slup_elektryczny.jpg, tyle tylko, że ten tutaj był znacząco większy od tego na zdjęciu).


Pisząc #skosił# mam na myśli dokładnie to co napisałem, bo pogięty słup leżał na poboczu wyrwany z podstawy, a kable wysokiego napięcia wiły się wszędzie wokoło. Ruch odbywał się tylko po jednej stronie drogi, bo na drugą już wciągnęli z pobocza kompletnie pogiętą ciężarówkę...


Nie śpijcie za kierownicą...

Sobotni poranek...

Słońce. 25°C. Plaża. Delfiny. Jakieś lokalne rytuały. Meduzy...


Resztę opowiem na prywatnych sesjach jak wrócę :-P

Yacht Club

Ehhh, ten katamaran to naprawdę piękny był... Naprawdę polecam obiady w yacht clubie. Wyśmienita ryba i do tego takie widoki.


Braai

Jako, że znów niedziela przyszła to wypadałoby coś miłego zrobić. No to urządziliśmy sobie braai, znaczy się grilla po afrykańsku. Upolowaliśmy antylopę, rozpaliliśmy wielkie ognisko i nadzialiśmy mięsko na rożen. Po dwóch godzinach było palce lizać.


Jak już pojedliśmy to skusiło nas na wycieczkę do Sardinia Bay, poogladać ocean i pozjeżdżać z wydm.


Zainteresowani szczegółami? Zajrzyjcie do galerii :-)



PS. To tylko namiastka zdjęć resztę muszę dopiero ściągnąć

czwartek, 15 lutego 2007

Tłumaczenia...

No tak Południowa Afryka ma 11 oficjalnych języków, więc jakże bym mógł nie opublikować tłumaczenia mojego motta w przynajmniej kilku z nich... :-) Zajrzyjcie do działu "Attitude" po więcej szczegółów :-)

niedziela, 11 lutego 2007

J-Bay

Wolna niedziela :-) To już się tutaj normą stało, z czego bardzo się cieszę...


Postanowiliśmy z Marcusem wybrać się do Jeffreys Bay (J-Bay) zobaczyć co ciekawego dziś można tam "spotkać". Dokładniej chodziło nam o Kite Surferów, ale wiatr okazał się zbyt mocny nawet dla profesjonalistów (9 w skali Beauforta wiało, czyli jakieś 75 km/h). Jedynie kilku co bardziej śmiałych "klasycznych" surferów udało nam się spotkać :-)


Stwierdziliśmy więc, że skoro i tak wieje niesamowicie to podjedziemy do Sherwood (wcale nie pomyliłem nazwy :-P ) Takalane i wybierzemy się do Sardinia Bay, a potem wzdłuż Marine Drive (droga biegnąca tuż nad samym oceanem) dojedziemy do głównej plaży Port Elizabeth. Było warto! Na Marine Drive zobaczyłem najpiękniejszą, najbardziej nasyconą kolorami tęczę w swoim życiu...


To był naprawdę miły dzień odpoczynku po sobotniej pracy do 20 :-)



PS. Aha, nigdy nie wychodźcie na wydmy, gdy wieje z taką prędkością... to naprawdę nie jest przyjemne, gdy piasek wbija ci się jak setki igiełek w całe ciało, a później musisz go wytrzepywać "zewsząd" :-P


niedziela, 4 lutego 2007

Komentarze

Ta wiadomość tak na marginesie tylko - zaglądajcie ponownie do komentarzy, bo lubię na nie odpowiadać :-D

Addo Park

Jest takie miejsce na świecie, gdzie żyje ze sobą ponad 500 słoni. To miejsce to Addo Elephant National Park. Mnie się udało zobaczyć tylko (albo aż) ok. 75 z nich w jednym miejscu - przy wodopoju vel łazience trąbiastych czworonogów.


Wybrałem się tam na wycieczkę całodzienną. Ściślej mówiąc na safari :-) Oprócz Addo Park, odwiedziliśmy też Schotia Park, będący prywatną własnością, a w którym zobaczyłem jeszcze kilka innych gatunków zwierząt w warunkach prawie naturalnych (włącznie z tym, że lwy mogą zapolować na ciężarną zebrę albo jej maleństwo jeśli matka będzie w stanie dotrwać do czasu narodzin... :-/ Takie jest życie dzikich zwierząt i nikt specjalnie się nie przejmuje tym, że któreś z nich będzie mieć młode... (chyba, że można by na tym dobrze zarobić... ehhh ci biali ludzie...)


Poniżej zamieszczam odnośnik do galerii zdjęć z mojej "wyprawy" (okrojony trochę, ale przedstawia to co trzeba :-)


sobota, 3 lutego 2007

Blue Fish

Tutaj nazywają to blue fish, choć według mnie kolor tego czegoś bardziej przypomina zieleń, a do tego za dużo z rybą nie ma to wspólnego... Co to i dlaczego o tym pisze? Mam nadzieję, że wiecie co meduza potrafi na ludzkiej skórze wykonać. Ta "rybka" potrafi podobne rzeczy, ale o trochę mniejszej sile rażenia, tyle tylko, że to COŚ jest bardzo długie i cienkie (jak nitka lub cienki sznurek), a jak zaplatasz się to nawet odplątując "parzysz" się, a zaplątać się wyjątkowo łatwo :-(


Cóż zawsze musi być ten pierwszy raz... Tym razem mój. Ałłł, moja noga... Czasem ocean mógłby być bardziej przyjazny...

piątek, 2 lutego 2007

Kite Surfing

Puszczaliście kiedyś latawca, którego powierzchnia miała 16 m2? Ja miałem dziś okazję... Wygląda to mniej więcej tak: http://pl.wikipedia.org/wiki/Grafika:Wladyslawowo_latawiec.jpg tyle tylko, że ja odpuściłem sobie deskę i wodę, i sterowałem tylko na plaży.


Muszę przyznać, że nie jest to taka prosta sprawa do sterowania. Nieźle się trzeba natrudzić, żeby Kite pozostał w górze i kierował się tam gdzie chcesz :-) a ma naprawdę ogromną siłę. Gdy jest odpowiedni wiatr i ściągnie się linki na maksymalną siłę nośną to unosi cię i przelatujesz w powietrzu kilka metrów... trzeba z tą zabawką naprawdę uważać


Aaa i pamiętajcie, żeby wiatr był on- lub side-shore, bo inaczej będzie Wam ciężko do domu wrócić...


Jeśli ktoś jest trochę bardziej zainteresowany tym tematem to poniżej link do angielskiej Wikipedii z dokładniejszym opisem. Następnym razem może wezmę ze sobą na plażę aparat to zobaczycie jak Marcus się męczy... ;-P


http://en.wikipedia.org/wiki/Kite_surfing