środa, 25 lipca 2007

Serek

Patrzcie co dziś udało mi się zdobyć. To cud widzieć tutaj serek do smarowania z POLSKI!! Prawdziwy importowany rarytas prosto z naszego wspaniałego kraju. Taki pyszny... Kremowy... Mmmm palce lizać ;-)


 


PS. Ja naprawdę lubię indyjskie jedzenie, ale czasem bardzo brak mi schabowego, klusek i modrej (NIE CZERWONEJ!! CZERWONA NIE ISTNIEJE!!) kapusty...


niedziela, 22 lipca 2007

Wodospady

Wreszcie udało mi się gdzieś wyciągnąć ludzi. Wyjechaliśmy około 50 km za Pune, żeby zwiedzić starą buddyjską grotę, która obecnie jest miejscem kultu hinduistów, a później pojechaliśmy zobaczyć "słynne" wodospady Lonavla (czyt. Lunaula).


O wodospadach pisać za dużo nie będę bo okazały się kompletną porażka (tak wielką, że aż stwierdziłem, że będę robic tam zdjęć). Wodospady okazały się tylko małymi strumykami wody - najprawdopodobniej ze względu na niezbyt obfitą porę deszczową. Jedyną rzeczą wartą odnotowania było coś w rodzaju festiwalu, który widzieliśmy tylko z daleka. Ludzie stali na schodach prowadzących na niewielką zaporę - schodach po których płynęła woda - i rozpryskiwali na siebie tą wodę... część z nich skakała (w pełnym ubraniu) do wody w zaporze i kąpała się tak :-)


Znacznie ciekawsza okazała się grota buddyjska Karle, która od kilkuset już lat służy jako świątynia hinduistyczna. Trafiliśmy tam akurat na święto i wielką fetę z ogromną ilością ludzi tańczących i taplających się w wodzie z kilku niewielkich wodospadów spływających ponad wejściem do groty. Były tańce, śpiewy i "oszalały" tłum. Kawałek prawdziwej hindustkiej kultury i tradycji. Jak tylko znajdę w internecie coś więcej o tym święcie to napiszę jeszcze, a na razie poniżej zamieszczam zdjęcia (z opisem :-)


Indie - Lonavla


PS> Mamy też plany na następne "wizyty", ale o tym ćśśśś :-D

Carla Caves

Dla tych co angielskim władają...



10 miles South of Karle close to the Kamshet Railway Station is this interior village called Bedsa next to which the New Pune Bombay Express highway is being constructed with the cave located on a stiff hill. Though smaller in size the shrine is very attractive. With breath taking scenery one cannot help but appreciate the spot chosen by Buddhist monks. With a huge chaitya and one big vihara, there are also numerous small resting chambers or cells for monks that were chiseled out here.


The ornamentation on the façade is made up of miniature rails and repetition of window fronts or facades with a number of water cisterns in front of the Chaitya with one of the inscriptions belonging to Mandavi princess Samadinaka who got this facility made for monks and Buddhist devotees.


The Vihara has 9 cells and couple of side cells. In one of the larger cells is a non-Buddhist deity Yamai that is worshipped by the Kolis. Below in the village under a tree is the Tandula stone of Bedsai. A palki (palanquin) from this village every year goes up to Yamai’s shrine and then to Vaghoba (deity of the pass) up the hill.

piątek, 20 lipca 2007

Zwierza

Siedzę sobie właśnie na GEO stacji czekając aż hinduscy "specjaliści" aktywuja mi roboty i obserwuje mniej więcej dziesięciocentymetrową ważke. Prawdziwy Dragonfly... Dzisiaj zresztą to już kolejne "zwierze" jakie widziałem wewnątrz hali. Jak przypuszczam szukają tutaj schronienia przed deszczem, którego wprawdzie nie ma dziś dużo, ale jednak.


Z samego rana pojawił się ptak. Szaro-brazowo-niebieski. Wszedł sobie do hali przez lekko uchyloną bramę. Porozglądał się. Przeszedł kawałek dalej. I stanął. Stał tak może z minutę obserwując wszystko dookoła, a ptaszki te są bardzo ciekawskie, często można zobaczyć jak obserwują cię spod belek dachowych (na szczęście nie przypominają gołębi-sraczy, więc można być spokojnym :-) Potem straciłem go z oczu, ale pewnie buszował gdzieś pod dachem. Jak uda mi się "mojego" gościnnie mieszkającego w przewodach klimatyzacji ptaszka sfotografować to pokaże Wam jak taki wygląda ;-)


Jakie jeszcze zwierza można tu spotkać? Wałęsające się po terenie psy to normalka :-) Jest ich tu bardzo dużo, ale nie są agresywne, więc można być spokojnym. Do tego dochodzą małe, miłe myszki, których rodzinkę widziałem wczoraj na jednej ze stacji. Są i pajęczaki wszelakich rodzajów. I muszę przyznać, że są naprawdę niezwykłe. Najciekawszy jest czarny z białymi szczękami. Ciekawe w nim jest to jak daleko potrafi skakać -> 20 cm to norma, a pajączek ma rozmiary może z 10 mm.


Osobną kwestią są zwierza tzw. uliczne, w postaci wszędobylskich biało-burych "świętych" krów, wyjadających resztki ze śmietników, albo nagabujących sprzedawców ulicznych o jakieś "smakołyki". Oczywiście krowa kładąca się na środku ulicy tuż przed twoim samochodem nie jest wcale takim niezwykłym widokiem jak by się wydawało ;-)


W okolicach fabryki spotkać można też stadko osłów, które jakieś trzy tygodnie temu przywędrowało "skądś" i tak już zostało. Wygląda na to, że bardzo spodobał im się niewielki pas zieleni rozdzielający pasy ruchu i postanowiły pozostać na tym "pastwisku", oczywiście zakłócając bardzo wydatnie ruch samochodowy, ale kto by się tym tutaj przejmował :-)

czwartek, 19 lipca 2007

Lambada

Pisałem już kiedyś, że właściciele samochodów w Indiach zmieniają sygnały dźwiękowe cofania tak jak europejczycy dzwonki w komórkach. Nasz kierowca właśnie zmienił "dzwonek" i... zabrzmiała Lambada :-) Dawno nie słyszany "utwór" w wersji dzwonkowej jest naprawde przedni :-D W pierwszym momencie uśmialiśmy się niezmiernie, a nasz kierowca tylko szczerzył zęby i powtarzał "hapi, hapi" ("happy, happy"), co rozśmieszyło nas jeszcze bardziej :-)


Nie jest to jednak "najdziwniejszy" dźwięk cofania jaki słyszałem :-) Drugi samochód do naszej dyspozycji (jest nas teraz tutaj 11 osób) cofając wygrywa Cichą noc w wersji, powiedziałbym, uzupełnionej o jakieś dziwne elementy na końcu refrenu :-)

środa, 18 lipca 2007

Praca, praca, praca :-)

Ehh, w jakich ja warunkach muszę pracować... ;-) Sami zobaczcie na zdjęciach... Siedzę pod karoserią i pod zgrzewarką robota, bo to jedyne miejsce, z którego cokolwiek widać.



poniedziałek, 16 lipca 2007

Tydzień

No i minal kolejny juz tydzien. Tydzien, w ktorym duzo sie dzialo - zmiana kontrahenta, nowi programisci, przygotowania do automatu na dwoch liniach, i do tego pierwsze zgrzewy karoserii... Musze powiedziec, ze jestem zadowolony. To byl dobry tydzien pracy i nawet piatek trzynastego byl laskawy... zreszta jak wszystkie trzynastki dla mnie ;-) Jestem jednak troche juz zmeczony. Praca przez szesc dlugich dni w tygodniu. Ciagnie mnie zeby cos pozwiedzac, ale dupy wolowe ;-) tutaj mam i w niedziele w hotelu tylko by siedzieli. Samemu nie oplaca mi sie jechac nigdzie, bo bez samochodu sie praktycznie nie da swobodnie podrozowac, a wynajecie samochodu z kierowca dla jednej tylko osoby jest nieoplacalne :-/ wiec niedziele spedzam praktycznie na odsypianiu, czytaniu i ogladaniu filmow... moze choc teraz sie cos zmieni po przyjezdzie poludniowo-afrykanczykow :-)

sobota, 7 lipca 2007

Kuchnia meksykańska

Zgrzeszyliśmy ponownie ;-) Odwiedziliśmy Le Meridien sprawdzając jak smakuje kuchnia meksykańska po hidusku. Była wyśmienita oczywiście. Jedno jest tylko pewne - ten hotel nie podoba mi się już tak bardzo. Nie lubię, gdy ludzie mi usługują... Nie mam tutaj na myśli np. kelnera, lecz ludzi zatrudnianych specjalnie do otwierania drzwi toalety, puszczania wody z kranu i podawania Ci ręcznika, gdy już skończysz myć ręce. Uważam, że to uwłaczające godności ludzkiej. Nie będę już raczej częstym klientem w ich restauracji...

czwartek, 5 lipca 2007

Monsun

Pamiętacie jak pisałem kiedyś o ulewie, która przeszła nad halą, gdy siedziałem na stacji GEO? No cóż, to był tylko lekki deszczyk jak się okazuje :-) W chwili obecnej - w porze monsunowej - takie "deszczyki" padają codziennie i to po minimum trzy godziny. Pozostały czas to taka mżawka, przez którą jak się przechodzi to jest się kompletnie mokrym ;-D Deszcz pada praktycznie cały czas, przechodząc tylko z mżawki w ulewę i odwrotnie. Właściwie człowiek przestaje zupełnie zwracać uwagę, co się dzieje za oknem. Dopiero w momencie, gdy trzeba przejść do drugiej hali albo na pójść obiad to myśli "leje czy tylko pada?" i wsłuchuje się w szum oceniając...