Indie to prawdziwy kraj absurdu jeśli chodzi o telefony i internet. Kupiłem jakiś czas temu kartę prepaid. Nie było to wcale proste, bo tutaj nie kupuje się karty ot tak. Trzeba się zarejestrować i wogóle mase dokumentów dostarczyć, zleciliśmy więc całą "operację" naszemu "kontrahentowi", który zlecił to swoim hinduskim przedstawicielom w "biurze". Zaczęło się czekanie i już po trzech tygodniach dostaliśmy nasze upragnione karty. Zapłaciliśmy za nie 500 rupii od łebka (nawet rachunek mam! :-) i jakież było nasze zdziwienie, gdy po włożeniu do komórek okazało się, że na rozmowy jest z tego tylko... 100 rupii! Nie 400 czy 300 co powiedzmy byłoby zrozumiałe, bo reszta to pokrycie kosztów karty, ale 100 rupii. Porażka.
Nie mamy tutaj niestety walkie-talkie czy czegoś podobnego, a hale w których pracujemy są ogromne i ich obejście w poszukiwaniu choćby EMT (przyrządu do mierzenia położeń zerowych osi robota - robotyków proszę o nie śmianie się, bo nie mam jak inaczej laikom tego wytłumaczyć ;-P ) zajęłoby conajmniej 15 minut, więc telefon jest co jakiś czas wykorzystywany. Minęło kilka dni i karta się niestety opróżniła... zakupiłem, więc dzisiaj doładowanie. Zapłaciłem za nie 410 rupii. Myślicie sobie, że mam na koncie 410 rupii? Jeśli tak to pomyliliście się prawie o 150 rupii, które idą na podatek! Po prostu paranoja. Wygląda to jakby normalnie nałożyli akcyzę na wszelką komunikację.
Podobne historie dzieją się tutaj z internetem. Przede wszystkim kosztuje majątek - wyobraźcie sobie, że np. w Niemczech godzina szybkiego i nie przerywającego internetu w kafejce kosztuje 2 EUR, a w Indiach za godzinę internetu przerywającego co jakiś czas i wolnego niemiłosiernie trzeba zapłacić nawet więcej. Oczywiście jak całkiem sporo rzeczy tutaj i to jest prepaid, na szczęście z możliwością wylogowana. Najlepszy moment następuje gdy wyłączą prąd, bo wtedy nie można się wylogować z wykupionej karty, więc mimo że się aktualnie nie korzysta to czas upływa. Wtedy słychać jedno wielkie przeklinanie (głównie po niemiecku :-) Oczywiście nie zawsze można skorzystać z internetu nawet jak jest prąd ;-) bo zazwyczaj brakuje kart dostępowych, albo np. chcesz kupić kartę godzinną, a mają tylko półgodzinne lub odwrotnie. O kartach 24 godzinnych (które w ogólnym rozrachunku wychodzą najtaniej) to od ponad tygodnia można sobie tylko pomarzyć. A moje zaległości internetowe rosną i rosną...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz