Jest ze mnie mały (no może nie taki mały ;-) eksperymentator. W szczególności jeśli chodzi o jedzenie. Lubie próbować, poznawać nowe smaki, nieznane potrawy i... owoce. Tym razem postanowiłem zapoznać się z czymś zwanym papają. Jako że nigdy wcześniej nie jadłem ani nawet nie widziałem papaji to nie bardzo wiedziałem jak się do tego owocu zabrać. Z zewnątrz był dość twardy, pomyślałem więc, że będzie miał grubą mięsistą skórkę jak choćby arbuz. Przyłożyłem więc dość silnie nóż i jakież było moje zdziwienie gdy ten (wcale nie taki ostry) wszedł jak w masło... Nie natrafiając też na żadną pestkę rozkroiłem go w całości, a potem... wyjadłem miąższ łyżeczką :-) Nie wiem czy jedliście kiedyś mango, które jednak w Polsce jest znacznie bardziej znane, ale papaja ma troszkę podobny smak. Niezbyt słodki i bardzo orzeźwiający oraz sycący. Warto spróbować. Ja napewno skuszę się na zakup kolejnej.
PS. Bardzo możliwe, że już wkrótce przeczytacie o moich "przygodach" w jedzeniu guavy, bo i ona się zaplątała gdzieś do mojej "owocowej torby z zakupami", a jak wiecie z południowo-afrykańskich opisów sok z guavy to coś co uwielbiam...


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz