niedziela, 29 czerwca 2008

Ocieliło nam Indie

Wracam dziś do tematów zwierzęcych, bo drogi obecnie zapełniły się (w dosłownym tego słowa znaczeniu) krowami, bykami, cielętami i w ogóle bydłem niekoniecznie hodowlanym (panią doktor weterynarii proszę o ewentualne sprostowanie terminów użytych w niewłaściwym znaczeniu ;-)


Jak do tej pory widywaliśmy codziennie na ulicach krowy. Nie dziwota, w końcu w Indiach przebywam, ale teraz jest ich prawdziwe zatrzęsienie. Wszędzie można zobaczyć przechadzające się grupki byków maści i gatunków przeróżnych, czasami udających że chce im się powalczyć trochę na rogi (tak dla podtrzymania reputacji to chyba robią ;-)


Byczki zazwyczaj można spotkać w okolicach niewielkich stad krów (także gatunkowo zróżnicowanych bardzo ;-) ale nie myślcie sobie, że byczki chcą sobie pohulać. To już mamy za sobą od kilku miesięcy. A wiem to stąd, że takiej ilości swieżej cielęciny to ja w życiu jeszcze nie widziałem (wybaczcie skojarzenie kulinarne, ale burczy mi w brzuchu :-D


Oczywiście krowy jak to krowy pasą się. A robią to gdzie się da. Zazwyczaj w okolicach targu warzywnego w Pimpri i wszelkich przydrożnych śmietnikach. Co ciekawe w okolicy jest piękna, zielona i soczysta łąka, a na niej... pustka. W ciągu ostatnich dwóch tygodni, od kiedy obserwuje stały wzrost krowiej populacji Pune, nie pojawiła się na tej łące ani jedna sztuka, za to śmietniki są rozgrzebane niemiłosiernie (choć jeśli ktoś tutaj nie przebywa dłużej to nie zobaczyłby raczej wielkiej różnicy w stosunku do "normalnego" rozgrzebania ;-)

Brak komentarzy: