Pozwolę sobie zaprezentować tu jedną z prac Agaty Dębickiej --> Agata Dębicka - mięso jest towarem deficytowym
wtorek, 21 kwietnia 2009
środa, 15 kwietnia 2009
Bez mleka żarcie... ;-)
Dziś zaczynam nowe żarcie... tak właśnie, dobrze przeczytaliście - żarcie, a nie życie (choć w sumie jakby na to popatrzeć to jest to jakaś część życia ;-) Dowiedziałem się niedawno, że (podobno) białko mleka krowiego mi szkodzi i zatruwa mój organizm, i że powinienem je całkowicie usunąć z mojej diety. No cóż mus to mus... ale nie robię tego z przyjemnością... bo mleko i wszelkie wyroby nabiałowe to coś co po prostu uwielbiam... wszelkie jogurty, sery, serki i samo mleko były do tej pory podstawą mojej diety (przynajmniej śniadaniowo-kolacyjnej), a teraz muszę z tego zrezygnować, muszę wywrócić odżywianie do góry nogami i stworzyć od nowa cały plan żywieniowy... ehhh od tego pisania o jedzeniu aż się głodny zrobiłem...
PS> Postaram się relacjonować tutaj, wszelkie najnowsze wieści z odwyku ;-)
piątek, 10 kwietnia 2009
Świąteczne zakupy
Tak się zastanawiam... Święta mają być czymś "odświętnym", "radosnym", "szczęśliwym", a patrząc na to co dzieje się w sklepach ma się wrażenie, że ludzie zrobili z tego zakupowy festiwal stresu... Kolejki osiągają długości kosmiczne, ludzie klną i się przepychają. Spacerują w stresie obok pełnego wózka i jakoś nie mogą zrozumieć, że sami na siebie sprowadzają ten horror... Jak to Iza wczoraj stwierdziła, polskie "wielkie żarcie" świąteczne to najprawdopodobniej zaszłość z czasów komunizmu, gdy nic nie było w sklepach i Polacy odbijali to sobie w święta "żrąc za całe pół roku". Mogę się z tym zgodzić, choć myślę, że bardzo dużo się od tych czasów zmieniło i poszło to wszystko w stronę zwykłego konsumpcjonizmu... :-)
Czyżbyście już stwierdzili, że nie lubię świąt? Nic bardziej mylnego :-) Lubię święta. Lubię usiąść przy stole z rodziną i zjeść świąteczne śniadanie, pogadać na luzie o wszystkim i niczym. Nie lubię jednak tego całego "zawracania głowy" z setką różnych potraw i ciast, bo to tylko festiwal próżności i "żarcia". Na szczęście jednak u mnie w domu nigdy nie było "aż tak". Mama wprawdzie co święta stara się zrobić "małe szaleństwo", ale dość skutecznie jest powstrzymywana i jest to zawsze na tyle skromne, że aż przyjemne.
Chciałbym Wam wszystkim życzyć przede wszystkim umiaru i bardzo dużo spokoju w te święta :-)
...a z niektórymi z Was spotkam się już w sobotę, niedzielę i poniedziałek :-D
niedziela, 5 kwietnia 2009
Raz i drugi
Tym razem było lepiej. Ściana łatwiejsza. Do tego prosta, a nie pokrzywiona jakaś. Aż (prawie) miło się wchodziło ;-) Nawet uchwyty były całkiem duże. Po prostu przyjemnie :-) Kto wie, może za dziesiątym czy dwudziestym razem mi się spodoba :-D
sobota, 4 kwietnia 2009
Ukłucie
Poczułem nagłe ukłucie w okolicach lewej łopatki. Takie przeszywające do szpiku i bardzo niespodziewane. Po jakiejś pół sekundy kolejne. I jeszcze kolejne. To nie mógł być przypadek. Odwróciłem głowę i tylko zobaczyłem ciemny kształt atakujacy moją łopatkę... strzepnąłem ją wciąż biegnąc, ale uparła się. Atakowała mnie wciąż i wciąż. Uderzała w plecy, w mokry od potu tył głowy. Próbowała gryźć w uszy... A przecież ja nic nie zrobiłem! Jestem niewinny, ja tylko bięgnę! No weź się odczep! Trwało to może z pół minuty. Takie odpieranie wciąż atakującego natręta. W końcu poleciała... a ja biegłem dalej ciesząc się wciąż z tego przepięknego, słonecznego popołudnia... :-)
piątek, 3 kwietnia 2009
Pierwsze kilometry...
Pierwsze kilometry już za mną... pierwsze kilometry z wielu w tym roku... sezon biegowy nareszcie rozpoczęty i niech potrwa jak najdłużej.
Pytacie ile przebiegłem? Niewiele jak na to co zamierzam w tym roku, ale jak to się mówi pierwsze koty za płoty* i czas ruszać dalej.
Jak na razie biegam po terenach wokoło poligonu, ale już teraz poszukuje jakiegoś fajnego lasu do ćwiczeń (być może Łabędy :-)
Jeśli masz ochotę dołączyć się do mnie to zapraszam. Nie mam (na razie ;-) formy, więc nic się nie martw, nie umrzesz z braku tchu... ;-D
* ciekawi mnie jakie jest pochodzenie tego przysłowia :-)
