Tak się zastanawiam... Święta mają być czymś "odświętnym", "radosnym", "szczęśliwym", a patrząc na to co dzieje się w sklepach ma się wrażenie, że ludzie zrobili z tego zakupowy festiwal stresu... Kolejki osiągają długości kosmiczne, ludzie klną i się przepychają. Spacerują w stresie obok pełnego wózka i jakoś nie mogą zrozumieć, że sami na siebie sprowadzają ten horror... Jak to Iza wczoraj stwierdziła, polskie "wielkie żarcie" świąteczne to najprawdopodobniej zaszłość z czasów komunizmu, gdy nic nie było w sklepach i Polacy odbijali to sobie w święta "żrąc za całe pół roku". Mogę się z tym zgodzić, choć myślę, że bardzo dużo się od tych czasów zmieniło i poszło to wszystko w stronę zwykłego konsumpcjonizmu... :-)
Czyżbyście już stwierdzili, że nie lubię świąt? Nic bardziej mylnego :-) Lubię święta. Lubię usiąść przy stole z rodziną i zjeść świąteczne śniadanie, pogadać na luzie o wszystkim i niczym. Nie lubię jednak tego całego "zawracania głowy" z setką różnych potraw i ciast, bo to tylko festiwal próżności i "żarcia". Na szczęście jednak u mnie w domu nigdy nie było "aż tak". Mama wprawdzie co święta stara się zrobić "małe szaleństwo", ale dość skutecznie jest powstrzymywana i jest to zawsze na tyle skromne, że aż przyjemne.
Chciałbym Wam wszystkim życzyć przede wszystkim umiaru i bardzo dużo spokoju w te święta :-)
...a z niektórymi z Was spotkam się już w sobotę, niedzielę i poniedziałek :-D

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz