czwartek, 19 kwietnia 2007

Ruch uliczny

Mieszkańcy Indii mają bardzo specyficzne podejście do tego jak – poprawnie – powinno się poruszać w ruchu ulicznym – tak „zmotoryzowanym” jak i pieszym. Przede wszystkim panuje nieopisany chaos :-D ale po kilku dniach poruszania się po mieście człowiek jest w stanie zrozumieć pewien rodzaj porządku, którym w tym chaosie panuje.


Niezależnie od pory dnia i nocy ulice są pełne pojazdów. Widać całą masę motocykli, Tuk-Tuk'ów, samochodów osobowych i ciężarowych oraz rowerów. Pomiędzy nimi przez ulicę szybko przemykają piesi, którzy zachowują się jakby im życie miłe nie było. Najciekawsze jest to, że miasto żyje praktycznie całą dobę, a w szczególności po zmroku – głównie chyba ze względu na panujące tutaj temperatury w ciągu dnia. Nie raz zdarzyło się, że wracając o godz. 22 z restauracji staliśmy w ogromnym korku.


O tym jak „zwariowany” ruch uliczny tutaj jest mogliśmy się przekonać już pierwszego dnia, gdy kierowca wioząc nas z hotelu Kala Sagar do hotelu Ginger, w którym mieszkamy. Pierwszą rzeczą jaką zrobił było skręcenie w prawo prosto pod prąd w gęstym ruchu i dodanie gazu. Dopiero po jakichś 500 m pomiędzy pasami ruchu znalazł się przejazd na właściwą jezdnię i łamiąc kolejne przepisy ruchu drogowego przejechał na właściwy pas.


Nie napisałem Wam jeszcze, że nie prowadzimy samochodu sami. Zresztą raczej żaden z nas nie chciał by się podjąć tego zadania. Mamy wynajętego dżipa 4x4 z kierowcą, który jest do naszej dyspozycji całą dobę. Dajemy tylko znać kierowcy kiedy chcemy gdzieś pojechać lub dzwonimy po niego, gdy chcemy wrócić z fabryki do hotelu.


Co ciekawe, mimo tego całego chaosu panującego na ulicach, właściwie nie widzi się poobijanych samochodów. Można by to porównać do polskich ulic. Tyle samo „stukniętych” samochodów znajdziecie na naszych ulicach co w Indiach. Nasz kierowca zresztą prowadzi bardzo spokojnie i z dużym opanowaniem. Powiedziałbym, że czasem nawet zbytnim, np. gdy mamy wolną drogę, a on wciąż jedzie z prędkościa 40 km/h co czasem jest denerwujące :-) No i bardzo lubi trąbić, zresztą jak wszyscy tutaj :-)


Kawałek wcześniej pisałem o Tuk-Tuk'ach. Otóż pojazd ten to taki trójkołowy motockl z daszkiem (znajdziecie zresztą go gdzieś w moich zdjęciach :-) Podobny motocykl miał jeszcze w latach osiemdziesiątych mój dziadek, tyle że te tutaj mają karoserię a nie brezentowy daszek :-)


Tuk-Tuk'i obecne są wszędzie. Służą głównie za taksówki – czarne z żółtym pasem. Coś jak słynne angielskie czarne taksówki, jednak tutaj ich standard jest znacznie niższy, a klimatyzacja w 100% naturalna. Bez przesady mogę powiedzieć, że widziałem już maleńkiego Tuk-Tuk'a z pięcioma pasażerami, plus oczywiście kierowca :-D Oni tutaj naprawdę biją rekordy :-)


A na koniec jeszcze jedna ciekawostka. Macie zapewne swoje ulubione dźwięki dzwonka komórki. Jednym gra standardowa muzyczka, dresiarzom dzwoni z jakimś techno, a słodkie panienki mają piosenki gwiazdek pop itp. W Indiach też używają tych dźwięków w komórkach, ale prawdziwa moda panuje w sygnałach cofania samochodu, co u nas można spotkach właściwie tylko w ciężarówkach i to w dodatku ze zwykłym piip-piip. Tutaj każdy samochód ma swój niepowtarzalny sygnał, jak w komórce. Nie wiem tylko czy to można zmieniać „od tak” czy też jadą po to do warsztatu i tam im wgrywają tą muzyczkę. Powiem tylko jedno SZAŁ PRAWDZIWY! :-D

Brak komentarzy: