wtorek, 18 marca 2008

W odpowiedzi na komentarz do Skolopendry

Droga Złota Dziewczyno,


nie mam Twojego talentu do opisywania uczuć, strachu i ciekawości. Moja pisanina przekazuje suche fakty, czasem tylko zabarwione lekkim podtekstem krytyczno-prywatnym.


Skolopendra zakończyła żywot wraz z "czynnościami uzupełniającymi" (niestety). Wciąż jestem tylko człowiekiem i dlatego nad moją ciekawością przeważyła ostrożność, szczególnie że świtało mi gdzieś tam pod kopułą, że takie stwory mogą być jadowite. Gdybym wiedział, że za chwilę ucieknie z domu i nigdy nie wróci to z chęcią bym ją zachował przy życiu... szczególnie, że wbrew temu co by się wydawało była naprawdę niesamowita i... piękna.


I mogę odpowiedzieć twierdząco - boję się takich stworzeń. Ale nie dlatego, że są "obrzydliwe" - BO NIE SĄ - po prostu nigdy nie było mi dane bliżej się z nimi zapoznać, więc nie wiem "czym są", "czym się żywią", "czy mogą mnie dziabnąć", itp. itd. a jak wszyscy wiemy człowiek, gdy człowiek nie posiada o czymś wiedzy to się boi, a gdy się boi to zaczyna zabijać... taka niestety jego natura (i ja wcale się nie bronię - zabiłem z premedytacją, a moja karma doznała poważnego uszczerbku)

poniedziałek, 17 marca 2008

Skolpendra!!! AAAA!!! ;-)

Ledwie skończyłem pisać o komarach zobaczyłem JĄ! Ot tak przebiegała sobie przez pokój. Jakby nigdy nic. Jakby to ona była mieszkanką tego domu. Długości mniej więcej dziesięciu centymetrów...


W pierwszej chwili jako kompletny laik pomyślałem stonoga, jednak już w chwilę później (po zakończeniu czynności uzupełniających...) stwierdziłem, że muszę się dowiedzieć CO TO (Goldi Twój duch poszukiwania informacji we mnie wstąpił ;-) I okazało się, że to nie żadna stonoga tylko Skolopendra (najprawdopodobniej, bo wciąż jestem laikiem i jeśli się mylę i ktoś na podstawie poniższych zdjęć może mnie uświadomić lub podać konkretny gatunek to bardzo proszę o komentarz :-)


Poniżej moje zdjęcia, a jeszcze dalej tekst traktujący o Skolopendrach ściągnięty z serwisu www.terrarium.com.pl (mam nadzieję, że się nie obrażą, że go tutaj zamieszczam :-)










Skolopendry (Scolopendromorpha)
Pozycja systematyczna
Typ: stawonogi (Arthropoda)
Podtyp: tchawkowce (Tracheata)
Gromada: wije (Myriapoda)
Dział: tyłopciowe (Opisthogoneata)
Podgromada: pareczniki (Chilopoda)
Rząd: skolopendrokształtne (Scolopendromorpha)



Chociaż skolopendry są dość szeroko rozprzestrzenione na całym świecie , większość spośród około 550 gatunków (w tym największe) zamieszkuje strefę subtropikalną i tropikalną. Biologia tej grupy zwierząt jest stosunkowo słabo poznana.


Ciało skolopendr składa się z 21-25 segmentów, pierwsze 4 segmenty pozbawione są odnóży krocznych i z reguły różnią się barwą od pozostałych. Dalsze segmenty wyposażone są w odnóża kroczne (na każdy przypada para) zakończone ostrymi pazurkami. U nasady odnóży znajdują się gruczoły wydzielające substancje jadowe - kontakt ze skolopendrą może wywołać bardzo nieprzyjemne podrażnienie skory. Odnóża ostatniego segmentu są silnie wydłużone (bardziej u samców) i pełnią rolę narządów kopulacyjnych. Narządy gębowe składają się z 3 par szczęk, osłoniętych od spodu para szczękonóżek, na końcach których znajduja się ujścia gruczołów jadowych.
Skolopendry są drapieżnikami, w naturze bytują z reguły w miejscach wilgotnych i zacienionych, często pod kamieniami w gnijących konarach powalonych drzew, w jaskiniach lub w ściółce. Jako zwierzęta typowo nokturnalne mają bardzo uwstecznione oczy, których funkcja jest ograniczona jedynie do określania natężenia światła. Podstawowym narządem zmysłu i orientacji są czułki.


Co typowe dla zwierząt silnie jadowitych, większość skolopendr jest bardzo jaskrawo ubarwiona.


Wprawdzie w literaturze występują dość duże rozbieżności co do wielkości skolopendr, możemy uznać że największa to pochodząca z Brazylii Scolopendra gigantea - opisane sa osobniki o długosci ciała 39 cm. Jad tego gatunku jest na tyle silny (i jest go na tyle dużo), że ukąszenie może stanowić śmiertelne zagrożenie dla człowieka. Potwierdzone są przypadki zgonu w wyniku ukąszenia przez skolopendrę. W krajach azjatyckich lek przed tymi zwierzętami jest bardzo silnie zakorzeniony w świadomości ludzi. W Birmie wielu mężczyzn ma wytatuowane na przedramieniu tatuaże o charakterze magicznym, przedstawiające skolopendrę i mające chronić przed jej jadem.


Jako zwierzęta terraryjne, skolopendry są bardzo ciekawym obiektem do obserwacji. Są szybkie i bardzo agresywne. W niewoli żyją nawet do 7 lat. Ze względu jednak na ryzyko związane z ukąszeniem stanowczo odradzamy je początkującym hodowcom, którzy nie mają doświadczenia ze zwierzętami jadowitymi.(!!! - komentarz Dolph'a :-)



Terrarium


Ze względu na skłonności do kanibalizmu skolopendry należy trzymać w oddzielnych pojemnikach. Dla dorosłych wystarcza terrarium o wielkości 30x40x25 cm (dł. x szer. x wys.). Jako podłoże zastosować można mieszankę torfu lub włókna kokosowego z piaskiem 1:1 - warstwa podłoża powinna mieć 8-10 cm grubości. Do terrarium możemy włożyć kawałki drewna, płaty kory lub kamienie, pod którymi skolopendra znajdzie kryjówkę (w naturze bardzo często można znaleźć skolopendry pod kawałkami butwiejącego drewna, w szczelinach skalnych lub jaskiniach.


Ponieważ pareczniki są bardzo wrażliwe na przesuszenie, ważne jest utrzymywanie stosunkowo wysokiej wilgotności w terrarium, pomóc w tym może wstawienie płytkiego naczynka z wodą. Ze względu na nocny tryb życia skolopendr, terrarium nie powinno być intensywnie oświetlone (możemy zastosować czerwoną żarówkę).


Temperatura powinna wynosić około 25-27°C i może nieznacznie spadać w nocy. Tylko gatunki pochodzące ze strefy umiarkowanej wymagają zimowania w temperaturze kilkunastu stopni, przez okres 2-3 miesięcy.


Pokarm


Tak jak inne pareczniki, skolopendry prowadzą drapieżny tryb życia. W naturze żywią się głównie drobnymi bezkręgowcami, ale opisane są przypadki kiedy znajdowano osobniki pzywiające się drobnymi wężami, żabami i gryzoniami. W warunkach hodowlanych jako pokarm znakomicie nadają się świerszcze, karaczany i larwy drewnojadów. Należy jednak uważać żeby nie przesadzić z karmieniem, wystarczy podawać pokarm 1-2 razy w tygodniu. Dla mierzącego 10-15 centymetrów osobnika porcja 4-5 świerszczy tygodniowo jest absolutnie wystarczająca.


Wzrost


Młode po wykluciu przypominają osobniki dorosłe i mają tyle samo par odnóży. Dojrzałość osiągają w ciągu 6-10 miesięcy. Dorosłe samce są nieco mniejsze od samic - poza tym niestety dymorfizm płciowy jest niewielki, odróżnienie płci jest bardzo trudne.


Skolopendry linieją przez całe życie. Przed wylinką tracą zainteresowanie pokarmem, stają się mniej ruchliwe, a ich pancerz delikatnie matowieje. Wtedy warto podwyższyć nieco wilgotność w terrarium i usunąć z niego pokarm (zwłaszcza świerszcze, które mogą zaatakować bezbronną skolopendrę w trakcie wylinki). Skolopendry z reguły zjadają swoją wylinkę, także nie należy jej usuwać - jest ona cennym źródłem pokarmu. Po wylince pareczniki są z reguły mało ruchliwe, zaczynają żerować dopiero po kilku- kilkunastu dniach.


Rozmnażanie


Trwająca kilka godzin kopulacja odbywa się w nocy, często pod ziemią. Samiec przy pomocy odnóży umieszczonych na ostatnim segmencie ciała robi oprzęd, na którym składa spermatofor. Taki pakiet przekazuje samicy. Kilka tygodni po kopulacji samica składa 20-30 jaj w niewielkim zagłębieniu w ziemi (w naturze często wewnątrz butwiejącego kawałka drewna) otaczając je substancją zabezpieczającą przed pleśnią. Dopóki nie wylegną się młode matka praktycznie nie opuszcza okolicy gniazda. Inkubacja odbywa się więc w warunkach panujących normalnie w terrarium.


Młode lęgną się po 1-2 miesiącach, po wykluciu pozostają przez kilka dni w gnieździe. Czasami zdarza się, że samica pada ofiarą swojego potomstwa, czasem z kolei to ona pożera swoje dzieci. Dlatego też dobrze jest przenieść świeżo wyklute młode do osobnych pojemników. Niektóre gatunki zdolne są do partenogenezy.


Czasami w handlu pojawiają się osobniki pozbawione zębów jadowych - niestety ten barbarzyński zabieg jest prawie zawsze równoznaczny ze śmiercią głodową zwierzęcia. Oprócz jadu gruczoły wydzielają również enzym odpowiedzialne za trawienie pokarmu - pozbawione ich zwierzę nie jest w stanie jeść i po kilku tygodniach pada z głodu.




Opracowanie
Opracowali: kudlaty & mantid 2003 na podstawie literatury:
Kleintiere im Terrarium. Haltung und Zucht wirbelloser Tiere. Stephan
Kallas, Michael Meyer, Wolfgang Schmidt, Rudiger Lippe. Landbuch Verlag 1996
Encyklopedie Teraristiky. Eugene Bruins. Rebo Productions 1999.
Życie zwierząt. Bezkręgowce. Alfred Brehm. PWN 1968.




Skolopendra cingulata




Skolopendra sp. Java



Źródło: www.terrarium.com.pl

Hurtowe komarów zabijanie...

Siedzę sobie od niecałych dwóch godzin w naszym głównym pokoju (bo living-roomem go nazwać nie mogę ;-) i przez ten czas ubiłem jakieś dwadzieścia komarów. Muszę jednak przyznać, że to i tak mniej niż w ostatnich dniach, ale to pewnie dlatego, że wycwaniłem się i odganiam komary za pomocą wentylatora podsufitowego (co i tak jest konieczne, bo temperatury panują piekielne ;-P)


Zostaliśmy po prostu zaatakowani przez komary. Wprawdzie zawsze było ich dużo, ale teraz to już przegięły. Dziś rano na przykład po obudzeniu się zatłukłem w pokoju pięć, a szósty gdzieś się ukrył i nie mogłem go zlokalizować. Robię wszystko co możliwe, by te wredne istoty nie pojawiały się w moim pokoju, ale najwyraźniej to za mało. Wchodząc lub wychodząc z pokoju od razu zamykam drzwi, okno mam zabezpieczone siatką, a i tak rzadko je otwieram, stosuje elektryczne odstraszacze... ale to nie pomaga, indyjskie komary są odporne na wszystko (oprócz dwóch klaszcząco-rozplaszczających dłoni oczywiście ;-D)

czwartek, 13 marca 2008

Statystyki

No popatrzcie, wystarczy umieścić linka do stronki na gg i już statystyki skaczą pod niebo, a normalnie to jakoś nie pamiętacie :-P

środa, 12 marca 2008

Koniec?

Przyznam Wam się szczerze, że mam już dość Indii. Mam dość zanieczyszczenia powietrza. Chcę wrócić do Europy. Chcę biegać, chodzić na basen, bez obawy astmy czy złapania grzybicy stóp. Chcę nie zabijać dwudziestu komarów dziennie obawiając się malarii. Chcę po prostu cywilizowanego kraju... Jestem zmęczony szarpaniem się z tym krajem i nie mam najmniejszej ochoty spędzić w nim kolejnych urodzin. To tyle...

niedziela, 9 marca 2008

Trzy tysiące za dziewczynkę

3000 dolarów za małą, słodką dziewczynkę. Wszystko dlatego, że Hindusi nie uważają je za słodkie...


Indie zaczną płacić biednym rodzinom niemal po 3000 dolarów za wychowanie przychodzących na świat dziewczynek, by ograniczyć praktykę aborcji i zabijania dzieci płci żeńskiej, która doprowadziła do zaburzenia proporcji demograficznych. - Będziemy płacić etapami i monitorować wzrastanie dziewczynek - mówi indyjska minister ds. kobiet i dzieci Renuka Chowdhury.


Miliony ofiar
W Indiach wiele rodzin woli chłopców, którzy mogą zostać ich przyszłymi żywicielami, od dziewczynek, którym trzeba przy zamążpójściu dawać kosztowny posag. Według badań opublikowanych w brytyjskim czasopiśmie medycznym "The Lancet", w Indiach na przestrzeni ostatnich 20 lat liczba dziewczynek zabitych bezpośrednio po urodzeniu albo w wyniku aborcji po przeprowadzeniu zabronionego określenia płci, może sięgać 10 milionów. Rząd ma nadzieję, że finansowe zachęty zmienią ten stan rzeczy.


Powszechna praktyka
Biedne rodziny będą dostawać 15,5 tys. rupii (385 dolarów) w ratach i okrągłą sumę 100 tysięcy rupii, kiedy dziewczynka osiągnie wiek 18 lat - pod warunkiem spełnienia takich kryteriów, jak edukacja, szczepienia i stan odżywienia oraz pod warunkiem, że nie wydano jej za mąż.
- Wkrótce rozpoczniemy realizację tego planu - zapowiada minister Chowdhury. Dodała, że wprowadzony zostanie on w siedmiu stanach (na 28 stanów i siedem terytoriów związkowych), w których praktyka zabijania dziewczynek jest najbardziej rozpowszechniona.


Mniej dziewczynek
Indie wprowadzały już różne plany, by poprawić społeczną i gospodarczą pozycję kobiet. Minister Chowdhury jest przekonana, że zachęty finansowe sprawdzą się lepiej.


Według spisu powszechnego z 2001 roku na tysiąc mężczyzn w Indiach przypadały 933 kobiety. Proporcje te różnią się w zależności od stanu - w sikkhijskim Pendżabie na 1000 chłopców było 798 dziewczynek.



Źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

piątek, 7 marca 2008

Zielona rzeka

Chiny mają swoją żółtą rzekę (Jangcy) biorącą swą nazwę od żółtej gliny rozpuszczonej w wodzie, Indie natomiast mają w Pune zieloną rzekę ;-) Tą samą, do której na codzień wrzucają śmieci, a w święta obmywają się z grzechów lub topią figury Lorda Ganesh... Rzeka Mula-Mutha zazieleniła się ostatnio w okolicach mostów z powodu wyrastającej z niej roślinności. Tak do końca nie wiadomo dlaczego tyle tego wyrosło, ale przypuszczamy, że nie stało się to przez przypadek ;-) Istnieją właściwie dwie prawdopodobne wersje wydarzeń... albo hindusi "zasadzili" rośliny na rzece i za jakiś czas zbiorą je i przeznaczą na paszę (lub coś w tym stylu ;-), albo okresowo (bo rzeka "zielenieje" raz na jakiś czas) do wody dostają się jakieś substancje bogate w fosfor i pozostałe składniki stosowane w nawozach sztucznych, dzięki czemu rośliny mogą się znacznie szybciej rozwijać i tworzyć tak wielkie połacie zieleni. Czy jest to prawdą nie wiemy, ale to jedyne co nam przychodzi do głowy :-)

czwartek, 6 marca 2008

Parwati Hill

Udało mi się wczoraj namówić Ingo i Bart'a na wycieczkę do świątyni Parwati w jednej z odleglejszych dzielnic Pune. Wprawdzie to bliska bardzo wycieczka była, ale jednak sukces, że w ogóle udało mi się ich wyciągnąć... ale przechodząc do sedna świątynia znajduje się na wzgórzu, z którego rozciąga się widok na całe miasto i trzeba do niej dojść po kilkudziesięciu stromo nachylonych (w dół ;-), rozłożystych schodach. Powoduje to lekka zadyszkę, co byłoby nawet bardzo pożądane gdyby nie smog królujący w całym Pune... Kompleks składa się właściwie z czterech oddzielnych świątyń poświęconych Parwati, Śiwie, Ganeshowi oraz Hanumanowi (czy też innym bogom, bo mają ich w Indiach tylu i do tego tak podobnych z wyglądu, że aż trudno się zorientować czasem na wizerunek którego się patrzy ;-). W Kompleksie znajduje się też niewielkie muzeum rodu Peszwów (Peshwa Museum), a wszystko ogrodzone jest niewysokim murkiem, przez który można spoglądać na Pune.


Spędziliśmy na terenie świątyni prawie dwie godziny, łażąc wokoło i parząc sobie stopy na rozpalonych słońcem posadzkach, bo trzeba było w większości miejsc chodzić boso, ze względu na hinduskie reguły świątynne (nie wchodzi się do domu boga w butach) i muszę przyznać, że to był przyjemny dzień. Oby więcej takich... ;-)



Poniżej kilka linków dla bardziej zainteresowanych tematem (niestety większość w wersji angielskiej), a jeszcze dalej pierwsza część zdjęć (reszta jak tylko wyciągnę je od Ingo i Bart'a)



Strona o kompleksie świątynnym

Parvati w Wikipedii (Eng)

Hanuman w Wikipedii (Eng)

Śiwa w Wikipedii (Eng)

Śiwa w Wikipedii (PL)


2008-03-06 Parwati Hill

Bazile Mode

Jakiś czas temu na projekt przyjechał Południowo-Afrykańczyk o imieniu Bazile. Praktycznie już następnego dnia wprowadziliśmy do naszego "lokalnego" języka termin Bazile Mode, a kilka dni później Anglicy wymyślili mu ksywkę Tiger*, pochodzącą od postaci wszędobylskiego i ciągle przemieszczającego sie Tygryska z Kubusia Puchatka (o Bazile Mode i ksywce on oczywiście wie, bo rozmawiamy z nim o tym :-)


Dlaczego zdobył sobie takie miano? Otóż Bazile to człowiek szczególny ;-) Nie potrafi być cicho nawet, gdy wymaga tego sytuacja i wszyscy proszą go o to :-) Jego nadpobudliwość najłatwiej określić terminem ADHD** a właściwie ze względu na wiek AADD i czasami, mimo tego, że jest człowiekiem wybitnie pozytywnym i zawsze uśmiechniętym, to wyjątkowo trudno z nim przez dłuższy czas wytrzymać. Niestety objawia się to tym, że na dłuższą metę nikt nie chce z nim pracować, ponieważ ciągle w tej pracy przeszkadza, mówiąc coś, podśpiewując i ogólnie nie dając spokoju i czasu na skupienie się na problemie.


Piszę tutaj o Bazile'u, bo prawdopodobnie wkrótce zostanie usunięty z projektu (o czym on sam zresztą mówi i przewiduje to). Nie często współpracuje się z tak pozytywnymi osobami i mimo jego czasami wkurzających zachowań lubię go...




* Tiger czytać z polską a nie angielską wymową, a dla osób wiedzących o co chodzi nie mylić z Tajgerem :-D

** więcej o tym czym jest AHDH znajdziecie na http://pl.wikipedia.org/wiki/ADHD

niedziela, 2 marca 2008

Safety First

Od pewnego czasu męczycie mnie, że nic nie piszę. Postanowiłem więc tym razem napisać coś o bezpieczeństwie pracy... w Indiach oczywiście :-)


Nasz obecny klient (ze względu na tajemnicę handlową nie mogę wymienić nazwy ;-) to duża firma zajmująca się automatyką i robotyką. Firma ta projektuje i buduje instalacje zrobotyzowane dla międzynarodowych koncernów (głównie motoryzacyjnych), a to pociąga za sobą także wysokie wymagania dotyczące bezpieczeństwa pracy. Na całej naszej instalacji wszystkie stacje są osłonięte ogrodzeniami. Wejścia do nich są zabezpieczone specjalnymi zamkami bezpieczeństwa zatrzymującymi pracę urządzeń w momencie otwarcia drzwi. Stanowiska operatorów przecinają bariery świetlne zapobiegające pracy robota w trakcie ładowania części przez pracownika. Gdy wchodzimy do wnętrza stacji, choćby na 10 sekund musimy powiesić kłódkę na zamku, itp. itd. Przykłady naszych zabezpieczeń można wyliczać do późnej nocy.


Tyle o nowej linii, teraz kilka słów o starej... Myślę, że kiedyś wyglądała podobnie do nowej. Może nie z tyloma zabezpieczeniami, ale wiele na pewno jej nie brakowało ;-) Obecnie wszystkie stacje są otwarte na oścież, a blokady bezpieczeństwa zamków są zmostkowane tak by otwarte drzwi nie zatrzymywały stacji. Roboty pracują na pełnej prędkości, a ty możesz sobie swobodnie wejść do środka stacji... Pracownicy zajmujący się ręcznym zgrzewaniem części powinni nosić okulary ochronne, czego oczywiście nie robia (oj "Czerwony Wariat" z DC miałby tu duużo pracy ;-) Ogólnie stan bezpieczeństwa jest... porażający jak 400V.


Mało tego nikt się nie przejmuje tym, że na urządzenia za wiele tysięcy EUR sypią się iskry z cięcia i spawania, a gdy manager projektu po raz kolejny zwrócił na to uwagę, zaczęli używać koców przeciwpożarowych... polewając dodatkowo wszystko naokoło wodą! (żeby się przypadkiem nie zapaliło) Miejmy tylko nadzieję, że 380V któregoś nie popieści jak będzie tak polewał szafy zgrzewarek...


Kolejnym przykładem BHP jest budowa w środku hali. Pisałem już kiedyś o kobietach pracujących przy rozbiórce toalety w środku hali... otóż wróciły kilka dni temu na kolejna budowę. Znów wstawili do środka hali dieslowski młot pneumatyczny, dieslowską koparkę, zebrali grupę ludzi i zabrali się za budowę. Oczywiście kobiety tam pracujące chodzą w sari, nie noszą butów i noszą gruz w miskach kładzionych na głowie. Istna paranoja...


Poniżej jeszcze kilka zdjęć, wprawdzie nie od nas, ale możecie przekonać się jak to wygląda... Trzecie z nich pochodzi z Chin, ale tutaj wyglądałoby to podobnie. (Kliknij aby powiekszyc zdjęcie :-)