poniedziałek, 17 marca 2008

Hurtowe komarów zabijanie...

Siedzę sobie od niecałych dwóch godzin w naszym głównym pokoju (bo living-roomem go nazwać nie mogę ;-) i przez ten czas ubiłem jakieś dwadzieścia komarów. Muszę jednak przyznać, że to i tak mniej niż w ostatnich dniach, ale to pewnie dlatego, że wycwaniłem się i odganiam komary za pomocą wentylatora podsufitowego (co i tak jest konieczne, bo temperatury panują piekielne ;-P)


Zostaliśmy po prostu zaatakowani przez komary. Wprawdzie zawsze było ich dużo, ale teraz to już przegięły. Dziś rano na przykład po obudzeniu się zatłukłem w pokoju pięć, a szósty gdzieś się ukrył i nie mogłem go zlokalizować. Robię wszystko co możliwe, by te wredne istoty nie pojawiały się w moim pokoju, ale najwyraźniej to za mało. Wchodząc lub wychodząc z pokoju od razu zamykam drzwi, okno mam zabezpieczone siatką, a i tak rzadko je otwieram, stosuje elektryczne odstraszacze... ale to nie pomaga, indyjskie komary są odporne na wszystko (oprócz dwóch klaszcząco-rozplaszczających dłoni oczywiście ;-D)

Brak komentarzy: