Drugi dzień podróży okazał się najbardziej wyczerpującym. Obudziłem się o 6:00 rano (według planu ;-) by jako jeden z pierwszych, bez upału i chmary żebrzących dzieci zwiedzić Taj Mahal. Jak się okazało parkingi znajdują się w odległości półtora kilometra od zabytku i trzeba było dojść bądź dojechać rikszą rowerową. Wybrałem to pierwsze, bo spacer o poranku to w końcu dobra rzecz ;-) Teren wewnątrz tego koła o promieniu półtora kilometra zakazany jest całkowicie ruch pojazdów z silnikami spalinowymi, by jak najdłużej zachować Taj dla potomnych i "nie ubrudzić" go zbytnio.
Do spaceru dołączył się mój późniejszy przewodnik i tak zaczęło się zwiedzanie. Zazwyczaj nie biorę przewodników, bo można spokojnie pozwiedzać zupełnie nie znając historii jednak w Indiach większość zabytków jest pusta w środku i nie posiada żadnych opisów na tabliczkach, co praktycznie wymusza wynajmowanie przewodników potrafiących wskazać bardziej interesujące szczegóły, które normalnie umknęłyby zapewne niezauważone.
Ogólnie Taj Mahal troszkę mnie zawiodło pod względem kolorów (nastawiłem się na większą ich ilość :-) Nie zmienia to jednak faktu, że całość robi naprawdę niezłe wrażenie. Ogromny kilkudziesięciometrowy monument zbudowany z białego marmuru i przylegających do niego zabudowań głównie z czerwonego radżastańskiego piaskowca. W samym mauzoleum zgodnie z muzułmańską tradycją nie wolno robić zdjęć, ale wszędzie wokoło można zobaczyć podobne zdobienia i płaskorzeźby, głównie wspaniale rzeźbione w białym marmurze motywy kwiatowe. Na każdej ścianie kwiaty są inne, tak samo jak "wklejane" mozaiki z różnokolorowych kamieni szlachetnych na białym marmurze. Spędziłem tam ponad trzy godziny oglądając ze wszystkich stron, zaglądając do meczetu i pałacu dla gości, z którego nikt nigdy nie korzystał...
Wypadałoby zostać jeszcze dłużej, ale wiedziałem, że czeka mnie jeszcze sporo tego dnia (m.in. ze względu na opuszczenie zwiedzania Fortu Agra poprzedniego dnia) dlatego wraz z moim przewodnikiem opuściliśmy Taj Mahal rikszą i pojechaliśmy do fortu, ale zanim o nim jeszcze trochę informacji o Taj Mahal. Zbudowany został on na polecenie króla Szahdżahana po śmierci jego ukochanej żony Mumtaz Mahal. Budowa trwała (zależnie od wersji) od 18 do 22 lat (przewodnik twierdził, że 22 lata i stąd tyleż samo wieżyczek na bramie wejściowej). Taj Mahal stoi na brzegu rzeki Jamuny, a po drugiej jej stronie można zobaczyć miejsce gdzie miało stanąć mauzoleum króla. Nie zgodził się na to jego syn ze względu na koszty budowy i wtrącił go do Fortu Agra, gdzie spędził on ostatnie lata swojego życia.
I tu właśnie dochodzimy do Fortu Agra, kolejnej ogromnej budowli na brzegu rzeki. Z murów rozciąga się widok na Taj Mahal (więc Szahdżahal mógł obserwować grobowiec ukochanej) oraz na rzekę, a cała forteca jest naprawdę dobrze umocniona. Budowa fortu do takiego stanu jak dziś trwała podobno 150 lat i ukończona została przez Akbara, który osiadł tam na długi czas. Krół Akbar był muzułmaninem jednak jako człowiek bardzo mądry (politycznie?) potrafił on połączyć bardzo sprawnie różne religie, dlatego też posiadał on trzy żony muzułmankę, hinduistkę oraz chrześcijankę i wszystkie żyły u jego boku w części pałacowej twierdzy (każda w swoim prywatnym skrzydle).
Gdy opuszczaliśmy Agrę było już południe. Największy skwar i brak klimatyzacji w samochodzie :-D Mój kierowca nie znał drogi do naszego kolejnego przystanku w Fatehpur Sikri dlatego chwilę nam zajęło kluczenie po mieście by znaleźć właściwą drogę (każdy kogo kierowca pytał o droge wskazywał w inna stronę ;-/) Udało się jednak i dojechaliśmy do pałacu i królewskiego meczetu Jama Masjid (Meczet Piątkowy) będącego jednocześnie miejscem spoczynku sufickiego świętego Szejcha Salima Czisztiego (informacja dla Sebka - tym razem posiłkuję się przewodnikiem, wszystkiego nie da się pamiętać :-P) Jak się okazuje do swiętego można zwracać się z prośbami i życzeniami, trzeba tylko w jego mauzoleum rozlozyc poświęcony materiał, posypać go kwiatami, a potem zawiązać sznureczki przy każdym skupiając się mocno na swoim życzeniu :-) Jakże mógłbym sobie tego odmówić :-D na zdjęciach możecie mnie zobaczyć w zielonej czapeczce jak wysypuje kwiaty :-D
Nie wiem czy kiedykolwiek byliście w Turcji. Ja odwiedziłem Istambuł i kilka innych miejsc. Zastanawiacie się pewnie czemu nagle z Indii skaczę do Turcji. Otóż będąc w Istambule odwiedziłem dwa meczety i były to pełne budynki, do których wnętrza wchodzili wierni. Podobnie było w Dubaju. Tutaj jednak meczet to jakby jedna ściana tylko, z "płytką" kolumnadą dającą troche cienia. Ludzie modlą się w podcieniach lub zupełnie na zewnątrz rozkładając sobie dywanik na placu i zwracając się w stronę Mekki.
W Fatehpur zostałem bardzo zaskoczony przez kuzyna mojego przewodnika. Otóż zostałem przez niego poproszony o wymianę pieniędzy. Nie mam pojęcia skąd oni mieli złotówki, ale sądzę, że kogoś okradli i próbowali wymienić je na rupie. Nie bawię się w takie interesy, więc od razu odmówiłem. Zresztą wymieniając im te pieniądze sam naraziłbym się na kradzież, bo widzieliby ile mam pieniędzy przy sobie...
Mój przewodnik nie był chyba zbytnio zadowolony z tego, że nie zrobilismy interesu, ale pokierował nas w dalszą drogę do Bharatpuru, a właściwie do parku Koleadeo będącego ostoją ptaków wodnych. Niestety ze względu na okres, w którym pojawiłem się w parku nie było ich tam dużo, ale i tak spędziłem tam dwie godziny. Najlepszą porą by zobaczyć park jest okres po zakończeniu pory deszczowej, gdy jest dużo wody i wprost tysiące ptaków. Kto wie może kiedyś uda się to zobaczyć ;-)
Koleadeo było naszym ostatnim przystankiem na drodze do Jaipuru, do którego prowadziła już prosta choć prawie czterogodzinna droga (ok. 150 km). Sam Jaipur osiągnęliśmy w okolicach godziny 21:30, a jeszcze czekało nas szukanie hotelu na czym spędziliśmy kolejną godzinę... Tego wieczoru padłem spać prawie tak jak stałem ;-)
![]() |
| 2008-07-15 Indyjska wyprawa dzien 2 |


1 komentarz:
a kiedy będzie opis dnia trzeciego? ;)
Prześlij komentarz