wtorek, 31 marca 2009

Daj coś z siebie, i tak już nie będzie Ci potrzebne, a komuś może się przydać...

Myśleliście kiedyś by dać coś z siebie tak naprawdę? Całkowicie bezinteresownie i by był to dar ze wszechmiar niesamowity? Mnie się zdarzyło myśleć o tym. I wymyśliłem co mógłbym dać... mógłbym dać cząstkę siebie... tak, nie mylisz się, mówię o transplantacjach organów. Dlatego wypełniłem już dawno temu oświadczenie woli czyli kartę dawcy i zawsze ją noszę ze sobą. To napewno dla wielu osób nie jest prosta decyzja. Czasami i mnie zdarza się myśleć "to przecież moje, to JA", ale zaraz potem przychodzi myśl "gupku, przecież gdy będą pobierać organ do transplantacji to nie będzie Ci on już do niczego potrzebny!" i od razu ogarnia mnie spokój i radość, że będę mógł pomóc.


Chcesz poczuć podobną radość? Być może uratować czyjeś życie? Wejdź na www.transplantacje.org Wypełnij oświadczenie woli i włóż je do portfela, by zawsze było przy Tobie. Gwarantuję, że poczujesz się wtedy jakby wolny od czegoś. Poczujesz się po prostu wspaniale. A jeśli nie to daj mi znać, zabiorę Cię na piwo, sok czy co tam będziesz chcieć do picia, bo chcę byś po tym geście poczuł się wspaniale :-) Ja stawiam!

sobota, 28 marca 2009

Podziw

Przyznam się do tego oficjalnie - podziwiam Maję. Podziwiam ją za tą ogromną ilość energii jaką posiada tworząc catering, piekąc ciasta po nocach, by w ciągu dnia dalej przygotowywać wszystko na przybycie "gości" i innych "znakomitości" :-) Podziwiam ją za to, że po kilku dniach prawie bez snu potrafi przyjść z uśmiechem i rześkością, której nikt by nie podejrzewał i zrobić "jeszcze coś" dla innych. Po prostu ot tak :-) Bo dlaczego nie :-)


Maju zbierasz sobie zasługi... i to duuże :-)

środa, 25 marca 2009

Chrupiąca galaretka ;-)

Czas na kolejne owocowe eksperymenty... Tym razem padło na grenadillę (lub granadillę zależnie od pisowni ;-) Wypatrzyłem ją zupełnie przypadkiem w jednym z pobliskich marketów (bez kryptoreklamy ;-) Ot taka sobie żółto-brunatna kulka z długim ogonkiem, coś jak marakasy (taki instrument muzyczny) tylko mniejsze. Znając siebie wiedziałem, że się nie powstrzymam, musiałem tylko wybrać pomiędzy trzema różnymi ciekawie i egzotycznie wyglądającymi owocami (pozostałe to kiwano i karambola wpisane już na listę "do spróbowania" :-) Te inne owoce wyglądały fantazyjniej, więc stwierdziłem, że dziś postawię na prostotę i dlatego też prezentuję Wam właśnie ową chrupiącą galaretkę jaką jest grenadilla :-)


Jak już pisałem grenadilla jest okrąglutka, ale całość jest znacznie ciekawsza niż by się to wydawało na pierwszy rzut oka... W dotyku owoc jest jak dziecięca plastikowa piłeczka, taka pusta w środku :-) Gdy naciśnie się lekko skórkę, ta ugina się dokładnie w taki sam sposób jakbyście ścisnęli dziecięcą piłkę, jakby wewnątrz nie było nic poza powietrzem, a przecież z ciężaru od razu wynika, że coś tam wewnątrz jest...


Po rozkrojeniu sytuacja się wyjaśnia... otóż pod właściwą gumowatą (czy też plastikową) skórką kryje się jakby piankowe, białe wnętrze o grubości ok. 5 mm i to właśnie dzięki niemu po ściśnięciu owocu wydaje się, że jest on pusty.


Wewnątrz owocu można zobaczyć lekko zielonkawy, przezroczysty miąższ i podłużne czarne pestki, które razem tworzą wspomnianą już chrupiąca galaretkę.


Miąższ jest lekko słodki i bardzo delikatny w smaku. Pestki natomiast są lekko twarde, a po chrupiącym zgryzieniu można wyczuć bardzo ciekawy i do niczego mi znanego nie podobny smak. Część pestek ma lekko kwaśny posmak, część natomiast jest bardzo delikatnie gorzka. Całość tworzy jednak bardzo lekką i orzeźwiającą mieszkankę, którą warto spróbować. Być może dodać do lodów czy też drinków.


2009-03-25 Grenadilla

wtorek, 24 marca 2009

Cytat na dziś, cytat by pamiętać

Our deepest fear is not that we are inadequate.
Our deepest fear is that we are powerful beyond measure.
It is our light, not our darkness that most frightens us.
We ask ourselves, Who am I to be brilliant, gorgeous, talented, fabulous?
Actually, who are you not to be?
You are a child of God.
Your playing small does not serve the world.
There is nothing enlightened about shrinking so that other people won’t feel insecure around you.
We are all meant to shine, as children do.
We were born to make manifest the glory of God that is within us.
It’s not just in some of us; it’s in everyone.
And as we let our own light shine, we unconsciously give other people permission to do the same.
As we are liberated from our own fear, our presence automatically liberates others.



Marianne Williamson, “Return to love”,
a także fragment przemówienia Nelsona Mandeli

sobota, 21 marca 2009

Sushi

No i z the bucket list mogę już skreślić sushi :-) za co muszę podziękować Guciowi i Karolinie, którzy wcale przez nikogo nie proszeni, ot tak sami z siebie zrobili dziś tą surowo-rybną potrawę :-D Oczywiście sushi musiało być podane z wasabi dla zintensyfikowania doznań na kubeczkach smakowych (nie ma to jak sprawdzać czy wasabi jest odpowiednio ostre oblizując łyżeczkę, którą było nakładane do miseczki ;-D)


Kolejny punkt z listy wykonany. Czas pomyśleć o kolejnych wyzwaniach... :-D

poniedziałek, 16 marca 2009

Cześć Mickiewicz, co tam?

Wiecie kiedy powstał tytuł tej notki? Uznałem, że jest ciekawy przechodząc obok pomnika Wieszcza jeszcze w lutym.


Dlaczego taki? Co to ma wspólnego z treścią strony? Bladego pojęcia nie mam :-) po prostu jest :-)


Jak widzicie ostatnie wpisy są jeszcze ze stycznia. Duzo czasu minęło i nawet byłoby o czym pisać, ale jakoś ostatnio dopadł mnie twórczy marazm ;-) i nie miałem ochoty nic pisać. Solennie jednak obiecuję poprawę i już za chwilę, już za minutkę zacznę wrzucać stare teksty owocowe (znajdziecie je poniżej w końcu są stare :-P)


A teraz coś o teraz ;-) Jestem chory, właściwie to już nie jestem, ale zostały mi dwa dni siedzenia na tyłku w domu, więc wysypiam się, robię porządki na kompie i dużo czytam (większość zaległości już za mną :-)


Oczywiście plan nie był taki, że zachoruje i zrobie sobie wolne :-) Plan był taki, że weekend który właśnie minął spędzę w górach. W Scyrku dokładniej mówiąc ;-) Cóż, nie wypaliło. Życie. Ale już wstępnie zaplanowany jest wyjazd do Pragi, więc sobie to odbije :-D a w góry pojadę jak się zrobi trochę cieplej i będzie można pochodzić swobodnie. Zresztą jeśli Ty i Ty, ooo i Ty tam w tyle chcesz się wybrać kiedyś połaźić trochę po Beskidach (Śląski, Cieszyński, Żywiecki, wsiera wno jak to ociec mówi) to powiedz tylko słowo i zaczniemy planować wyjazd. Jeśli chcesz połazić po Tatrach, to daj znać trochę wcześniej, co by nad kondycja chwilę można popracować w w/w już Beskidach ;-)


No dobra, nie będę już więcej zanudzał czas napisać coś o kolejnych owocach...

Sweetie, czyli tak jakby kolejny grejpfrut

Wiecie jak to trudno przypomnieć sobie smak i wrażenia po jednokrotnym zjedzeniu owocu i nie zapisaniu tego od razu? Tak mam właśnie ze sweetie :-) Wiem, że smakował podobnie do grejpfruta. Takiego jakby trochę niedojrzałego, ale mimo wszystko w porządku. Oglądając zdjęcia przypominam sobie, że jest soczysty... ale za "chiny ludowe" nie jestem bezpośrednio w stanie przypomnieć sobie jego smaku. Chyba będę musiał kupić go znowu i posmakować ponownie.


Jak tak teraz myślę i skupiam się na tym to przypominam sobie, że był mniej kwaskowaty niż grejpfrut... i tyle ;-)


Kasiu pomożesz? Pamiętasz coś więcej oprócz soku cieknącego po ręce? :-)


2009-01-31 Sweetie

Dajcie mydelniczkę avocado niosę ;-)

Dokładnie tak :-) Wielu ludzi twierdzi, że awokado smakuje jak mydło (nie wiem skąd wiedzą jak mydło smakuje, ja nie próbowałem ;-) i w sumie mogę się z nimi zgodzić. Jak tak myślę to nie znam nikogo kto naprawdę lubiłby ten owoc, po prostu za to jaki jest :-) ale... jak wieść niesie awokado nie je się ot tak na surowo, trzeba pokroić je w kostkę i skropić cytryną. A najlepiej w ogóle nie jeść go samego tylko używać jako dodatek do sałatek i tym podobnych...


Ja osobiście po raz kolejny już w swoim życiu nie byłem w stanie przełknąć awokado. Jedynie dwa kawałeczki przeszły mi przez gardło, a potem... stwierdziłem, że chyba jednak nie skończę go jeść.


To o smaku, a jakie jest fizycznie? Wygląda trochę jak gruszka, tyle tylko że skórka jest koloru bardzo ciemnozielonego i jest całkowicie niejadalna :-) Pod nią po obraniu ukazuje się białe, "gładkie" wnętrze (mydełko! :-D), a gdy się przez nie przebijemy dotrzemy idealnie okrągłej pestki, wielkości dużego orzecha włoskiego.


Generalnie awokado, już mnie nie kusi. Już pamiętam jakie jest. I do momentu, gdy ktoś nie zaserwuje mi jakiejś dobrej potrawy zawierającej ten owoc to się na niego nie skuszę :-)