wtorek, 21 sierpnia 2007

Na wariackich papierach...

Poniedziałek rano. Telefon. Przyszedł list polecający z Indii. Zebrałem się więc z Rynu w drogę do Katowic. Najpierw sześć godzin w PKS-ie, a potem pociąg z Warszawy do Katowic... Niestety jakiś idiota ukradł kable zasilające zwrotnice kolejowe pomiędzy dworcem Wschodnim a Centralnym, bo mu było potrzeba parę złotych na tanie wino! Zero myślenia! Wszystkie pociągi w Warszawie były opóźnione o dwie godziny. I nie ważne było czy jest to pociąg do Skierniewic, Katowic czy Frankfurtu.


Widziałem grupę zrezygnowanych Hiszpanów siedzących na peronie i czekających na swój pociąg do Krakowa, skąd mieli lecieć do domu. Widziałem menedżerów dzwoniących, że się spóźnią na jakąś konferencję marketingową. Wreszcie widziałem rzesze ludzi po prostu chcących gdzieś dojechać tak jak ja...


W domu miałem pojawić się około godziny 22:00, ale ze względu na opóźnienia wyjechałem dopiero o 21:30 i w rezultacie dotarłem dopiero o 1:00 w nocy... a 0 7:00 rano kolejny pociąg do Warszawy do Ambasady. Na szczęście tym razem Pani była bardzo miła :-)

Brak komentarzy: